beautiful

beautiful

poniedziałek, 1 września 2014

nie umiem już kochać?

lalalalalalalala.
Pierwszy dzień w szkole od ponad miesiąca.
łałałiła.
Było ssuper. Spotkałam moich przyjaciół. :3
Od jutra, przez najbliższe kilka miesięcy będę siedzieć w ławce z Pszczołą Pszczółkowskim. :) Z tom ciapom. :)
Nie mam jeszcze żadnych książek.
Sandra chce sie jutro spotkać. Inaczej. Chce żeby jej zrobiła zdjęcie sylwetki. Zastanawiam się tylko czy naprawdę muszę brać aparat do szkoły, a później pewnie czekać na nią po zajęciach, aż skończy swoje i łaskawie się odezwie i zapyta o miejsce. Nie wiem. To jej życie i naprawdę nie chcę sie w nie wcinać. Stwierdziła ostatnio, że nie będzie się spotykać z nami i Misiaczkami razem, bo nie. Ale pewnie chodzi o to, że skoro punkt jej zachwytów nie leci na nią,, to ona sie z nami w ich towarzystwie spotykać nie będzie. Co ciekawe, nie wie że my się sami spotykamy. A może i wie...?
My tacy przebiegli. Mwhahaha. ^.^
Cała ta sytuacja mnie śmieszy.

Lalaalalala.
Wszystkie moje zeszyty są ruszoffe. Suotkoooooo. :3

Wczoraj z mamą oglądałyśmy film Woody Allena "Życie i cała reszta". Zabawny film badzo realistycznie pokazujący satyrę życia.
I oglądając jak się aktorzy produkują zastanawiałam się nad sensem związków i życia. Nagle aktorka powiedziała "Kocham Cię. Nie mogłabym bez Ciebie żyć." A kilka scen później wyprowadza się od chłopaka i idzie do lekarza, żeby ten ją zadowolił fizycznie. Ten wcześniejszy koleś już jej nie wystarczał. Uczucie wygasło. I ciągle mam w głowie słowa "Nie mogłabym bez ciebie żyć". Ile jest historii gdzie bohaterowie się kochają. Mówią sobie że nie mogliby bez siebie żyć, po czym (w "Gwiazd naszych wina") on umiera, ("Życie i cała reszta") ona odchodzi, ("Skins") on umiera,  ("American Horror Story" jeżeli dobrze pamiętam) ona go zostawia bo jest niezrównoważony psychicznie.
Tylko "Romeo i Julia" są przykładem miłości która przewyższyła wszystko i ta druga osoba była w stanie się zabić z uczucia. Prawda jest taka że to strasznie głupie co zrobili.. Ale.. Wybaczmy im. Byli jeszcze za młodzi żeby pojąć, że w życiu nie ma tylko jednego księcia z bajki. Każdy może być księciem z bajki jeżeli tylko przyzwoicie się zachowuje i wygląda. Chyba, że ktoś ma bardzo wygórowane wymagania co do swojego księcia, wtedy sie nie wcinam.
W każdym razie, wydaje mi się, że mówienie "Nie mogłabym bez ciebie żyć" to zbyt pochopnie wypowiedziane słowa. Nie mamy wpływu na niektóre wydarzenia. Ludzie się zakochują i odkochują. Są ze sobą i się rozstają. To to samo co mówienie "Kocham Cię". Zupełnie nie rozumiem tego zwyczaju. Ktoś sobie wymyślił, że wyrażanie miłości musi odbywać się przez wypowiedzenie tych dwóch słów. To zupełnie bez sensu. A jeżeli już tych słów używamy, to nie róbmy tego zbyt pochopnie.
Chociaż...
Dla każdego miłość jest czymś innym.
Utarło się, że mówię "kocham cię" jak jestem z kimś w związku. Wtedy się całujemy, dotykamy, przytulamy, chodzimy do kina, do parku, na zakupy, spędzamy razem czas. Ale nadal jesteśmy w związku. A dlaczego by nie mówić "kocham cię" do ogółu? Do wszystkich ludzi którzy są nam bliscy. Wszystkich przyjaciół.
Ja kocham wszystkich i im o tym mówię. Szczególnie po alkoholu. :3 Co nie zmienia faktu, że mówię tak tylko do przyjaciół. Bo jak kogoś znam dzień czy dwa.. Nadal nic o nim nie wiem. Więc nie rzucam słów na wiatr.
Ale jak już coś wyjdzie.. Jakieś uczucie. To muzę się przekonać, że to jest TA osoba i dopiero wtedy ośmielam się wyznać moją miłość płynącą z serca. Ale to nadal nie jest to samo co "Nie mogłabym bez ciebie żyć". Nie. Raczej nigdy czegoś takiego nie powiem. Chyba że w żartach albo nieświadomie. W każdym razie, nawet jakbym coś takiego powiedziała to nie miałoby to dla mnie takieeeego znaczenia.
Kocham moich przyjaciół bo po prostu są cudowni. Czasami zapominam im o tym powiedzieć, ale nadal ich kocham.
Więc, tak. Rzucam słowa na wiatr. A może i nie rzucam.
Życie mnie czasami bawi. Poznaję mnóstwo ludzi. Wszystkich (prawie) lubię od pierwszego podania ręki i od słów "cześć jestem Karolina".
Z moją klasą tak się zaprzyjaźniłam, że bez wahania mogłabym (prawie) wszystkim powiedzieć, że ich kocham. Bo są po prostu cudowni. I ich kocham. Jak moich przyjaciół. ♥


Moje życie całe zepsute, bo nie lubię jak mnie ktoś dotyka (nie licząc przytulania o które sama proszę). Chodzi mi o taki zmysłowy dotyk. Na przykład jeżdżenie palcami po dłoni. Z jednej strony mi się podoba, ale z drugiej mam wielką ochotę zabrać rękę i schować się pod szafką.
Dochodzę do takiego pięknego wniosku że związek zrył mi banię.
Czuję się z tym strasznie. Z jednej strony chciałabym być kochana i pożądana, ale z drugiej.. Czuję się nieswojo. I nie chcę krzywdzić ludzi, jeżeli zrobią coś czego nie będę chciała..
Zwykłe pocałowanie kogoś w policzek, czy trzymanie za rękę sprawia mi małą trudność.. I zastanawiam się co ze mną jest nie tak..
Boję się że już sie nie będę potrafiła przekonać do związków i całej tej maskarady..
Że jakiekolwiek dotknięcie będzie wyzwalało we mnie strach i przerażenie.
Nie będę w związku. A jeżeli będzie jakieś uczucie to na pewno nie nazwę tego związkiem. Nie ma takiej opcji.
A jeżeli wystąpi coś to na pewno nie teraz. Nie w tej szkole. Nie w tym roku. Nie póki myślę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz