beautiful

beautiful

niedziela, 12 października 2014

trochę z innej beczki..

W piątek naszła mnie myśl, że chrześcijaństwo jest najsmutniejszą religią na świecie. Chyba, że tylko ja odnoszę takie wrażenie. Chyba, że tylko w moim kościele ksiądz zamiast się cieszyć z tego, że Jezus zmartwychwstał, na każdej mszy mówi umierającym głosem starca i non stop denerwuje sie że ludzie uciekają z jego parafii. Nie bierze tylko pod uwagę, że zachowuje się jak cham, który ma w nosie wszystko i wszystkich, a nagle kiedy potrzebuje pomocy staje się miły i nawet potrafi oprosić.
Nie przepadam za naszym księdzem.

Wracając do smutku panującego w kościele. Wydaje mi się, że powinniśmy się cieszyć, że znalazł się tak mądry człowiek jak Jezus, i że zechciał oddać życie za ludzką głupotę. Ostatnio na religii o tym rozmawialiśmy. (Za księdzem ze szkoły też nie przepadam. Oni zdecydowanie za bardzo wierzą, że swoim odmawianiem modlitw, czy staraniem się nawracać ludzi, nic nie zdziałają. Ludzie sami muszą chcieć się nawrócić. Sami muzą do tego dojrzeć.) Ksiądz w szkole powiedział nam, że  Jezus zszedł na ziemię by nawrócić ludzi. Jak to sobie genialnie wyimaginowałam: Bóg z Jezusem w niebie, przy herbatce i ciasteczkach z czekoladą, rozmawiali na tematy dobra i zła. Nagle Bóg stwierdził, że Jezus powinien zejść na ziemię i wytłumaczyć ludziom, że to co robią nie jest dobre. Jezus zaczął dyskutować, wstając z miejsca, ale po pewnej chwili zgodził sie z Bogiem. Doszło do tego, że Jezus zszedł na ziemię. Chciał udowodnić ludziom, że są głupi. Oni w swojej głupocie się upierali i powiesili go na krzyżu. (Z mojej teorii stało się tak, ponieważ Jezus był inny. Nie był tak przeciętny jak wszyscy. Potrafił coś więcej, i nie ukrywał się z tym.) Po trzech dniach Jezus jednak doszedł do wniosku, że da im drugą szansę i zmartwychwstał.

Tylko.. Nadal nie rozumiem. Dlaczego za rok śmierci Jezusa uznaje się coś koło roku 30 naszej ery, skoro on zmartwychwstał i żył nadal. Czy on się po prostu zdematerializował..? Zmartwychwstał, pokazał się wszystkim, udowodnił im ich głupotę i zniknął? (jak dobrze wiemy nasza era zaczęła się razem z narodzinami Jezusa. Ale w takim razie dlaczego znalazłam stronę, na której jest napisane, że urodził się on około 8-4 roku przed naszą erą. ?)

Nie wiem. Zaczynam powoli wchodzić na temat ezoteryki, a to raczej nie jest zgodne z naszą wiarą.

Chętnie przeczytałabym Biblię, żeby dowiedzieć się takich rzeczy, tylko boję się, że jak skończę, zamknę tą księgę i powiem "Matko. O co tu w końcu chodzi?" Cały świat nagle stanie się dla mnie jasny i okaże się, że Jezus nie chciał ludziom udowadniać głupoty, tylko chciał otworzyć ich serca. Żeby zamiast być zimnymi, chamskimi istotami, otworzyć się na innych i dać im coś od siebie.
No nic. Koniec na tematy religijne, bo stracę wiarę i już zupełnie przestanę chodzić do kościoła. A kto za mnie zrobi bierzmowanie?

Dobrze. Przepraszam, że tak zaczęłam od wątków religijnych ale nie mogłam się powstrzymać.
Jeżeli to kogoś uraziło czy zniechęciło do chodzenia do kościoła, to przepraszam, nie miałam tego na celu. To są tylko moje dziwne wymysły, w które sama czasami nie wierzę.
Tylko bardzo zastanawia mnie fakt, że w średniowieczu tylko biedota chodziła do kościoła i ufała księdzu. Ludzie zamożni nie chadzali na msze czy pielgrzymki. Chłopom było to potrzebne. Musieli czuć przynależność. A księża zwyczajnie nimi manipulowali.

Osobiście nie czuję się chłopką, ale jednocześnie nie panią z zamożnego domu. A jednak raz na jakiś czas potrzebuję się wybrać do kościoła z własnej woli. W każdym razie, nie wierzę w każde słowo naszego księdza, bo to co czasami mówi jest po prostu śmieszne. No ale może tylko ja mam z nim problem. Niektórzy go lubią..
Ale t już nie moja prawa.



Pewnego dnia opublikuję to co mnie przeraża w religii, w życiu.. I to dopiero może być kontrowersyjny temat. :)
Ale ja lubię nie być taka sama jak wszyscy.
Kolega powiedział, że jestem klasowym hipsterem. Rude włosy, dziwne, zielone, muchowate okulary, dziwny styl ubierania się (w co wlicza się moja piękna koszulka z Minionkami i Jednorożcami z New Yorker'a). Ale lubię wyglądać inaczej. Nie ŹLE, ale INACZEJ NIŻ WSZYSCY.  Idę za mogą, ale w swój własny sposób.

Muszę się pouczyć.. Mam teraz tyle kartkówek, sprawdzianów, próbnych matur, że to jakaś porażka. Mam wrażenie, że ten rok będzie zupełnie inny od poprzednich. Jedyny plus to wakacje od maja. :3
Minusy: brak pomysłu na studia, brak chęci do nauki, brak czasu, brak przyjaciół, brak ruchu (właśnie! zaczęłam biegać od piątku. Mam nadzieję, że pociągnę dłużej niż tydzień..), brak wszystkiego. I do ego zacina mi się telefon. Muszę go wymienić.. Myślałam o iphonie ale nie wiem co z tego wyjdzie. Moje środki nie szczególnie na to pozwalają..
Narazie muszę myśleć o uczeniu się i o tym że na pewno zdam mature. Muszę ją zdać. Bo jak się nie dostanę na studia to będzie przechlapane.
Mogiła.

Lecę do nauki.
Jeżeli komuś nie podpasowałam z tematem dzisiejszej rozkminy, albo kogoś uraziłam moimi rozmyśleniami to najmocniej przepraszam.
Sklejam rozdarte emocje.
Życzę miłego wieczoru ♥♥♥

czwartek, 2 października 2014

"Nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę, a przed człowiekiem schronić się można jedynie w objęcia innego człowieka"

Ferdydurke