beautiful

beautiful

niedziela, 27 listopada 2016

Nic trudnego. Po prostu się uśmiechnij.

W sumie dawno się nie odzywałam.
Ale to wszystko przez uczelnię, pracę. Nie mam czasami czasu żeby chociażby się wyspać. Zapisałam się na nordic walking w ramach wfu. Zrobiliśmy 25km jednego dnia. Pomijam już czas w jakim to zrobiliśmy, ale jak wróciłam do domu i padłam, to myślałam że nie wstanę..
Następna wycieczka z nordic walkingu liczyła 20km, i uczucie "tuż po" było podobne. Cieszę się że to drugie wyjście było w sobotę, bo miałam czas żeby odpocząć.
Ale - i to mnie zaczęło poważnie zastanawiać - jak jechaliśmy autobusem (bo do Kampinosu musieliśmy dojechać w jakiś sposób) to do autobusu wsiadła taka starsza para. Głośno rozmawiali i zastanawiali się czemu tak dużo ludzi. W końcu mnie zapytali bo stałam obok. Jak zaczęliśmy rozmawiać to do końca trasy (całe pół godziny) mówili, a ja się czasami wcinałam tylko. Ale w pewnym momencie facet zapytał mnie co jest najlepsze, a co najgorsze na świecie, a mnie wcięło. Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Zupełnie. Ale w sumie cokolwiek bym nie powiedziała... To nie potrafiłam i nadal nie potrafię znaleźć ten Najgorszej rzeczy na świecie. Ten facet powiedział że KŁAMSTWO. Całkowicie się z nim zgadzam. Powiedział że jak ktoś zacznie kłamać to później nawet jak będzie chciał przestać, to i tak mu nikt nie będzie wierzył. I miał rację. Ale nadal nie wiem czy można myśleć o postępowaniu ludzi w kategoriach zły\gorszy. Bo to wszystko chyba zależy od sytuacji. Zależy od człowieka. Dla jednego to jest gorsze a dla innego coś zupełnie odmiennego. Zły jest EGOIZM, zła jest NIECHĘĆ, złe jest OCENIANIE, zły jest brak BEZINTERESOWNOŚCI.. I wiele wiele innych..
Ale ja wolę myśleć o tym co jest dobre. Co jest piękne. Co mi się przyda. I co nie będzie przeszkadzało innym. :)


W odpowiedzi na anonimowy komentarz opisuję co do tej pory udało mi się uszyć :)
  • Holograficzna kopertówka - uszyta z materiału "z odzysku" (wcześniej była dużą torbą).
  • Fioletowa materiałowa torebka - chyba każdy wie jak wyglądają materiałowe torby. Narazie jest bez napisów, ale przymierzam się do tego. :P
  • Plecak i kosmetyczka z napisem MS. MARTINA (przyjaciółce na urodziny).
  • Dużą kosmetyczkę która nie przepuszcza wody.
W sumie nie są to aż takie maszynowe szaleństwa, bo wydaje mi się, że każdy dałby radę zrobić takie same rzeczy. Wydaje mi się, że bardziej chodzi o chęci i dostępność czasu. Ostatnio zaczęłam pracować i mam dużo dużo mniej czasu niż w październiku, albo chociażby rok temu, ale jak tylko mam kiedy to wyjmuję maszynę i działam.


poniedziałek, 26 września 2016

cold summer

Macie czasami wrażenie, że jeżeli czegoś nie zrobicie to caałe wasze życie runie?
Nie wiem dlaczego zaczęłam się o tym zastanawiać, ale w pewien sposób ma to sens.
Jutro idę z Martyną do teatru i zupełnie nie wiem w co się ubrać.
Odwieczny problem kobiety.
Mam ładną sukienkę, ale (jedyne czarne) szpilki, które mogłabym do niej założyć są obrzydliwie niewygodne.
Mam bardzo wygodne szpilki, ale są ciemnogranatowe, i nie ma opcji, żebym je założyła do jakiejś sukienki - nie mam niebieskich ciuchów..
No więc tak..
Ale Martyna ma zaraz przyjechać więc mi dopomoże :3 ♥
Nie wiem w sumie co bym zrobiła bez przyjaciół.
Jest w sumie taki problem że jestem bardzo wymagająca bo mszę znać zdanie na każdy temat dotyczący mnie. Nie potrafię podejmować decyzji, tym bardziej tych trudnych, bo wiem, że jest ktoś, kto może to zrobić szybciej i lepiej. Zdaję się na niego bo wiem, że jego decyzja będzie dobra. Bo mu ufam. Aczkolwiek zawsze muszę dodać swoje trzy grosze.
Czasami jak pytam brata na jaki kolor pomalować paznokcie. Czarny czy czerwony. On mówi czerwony. Ja że dawno nie miałam czarnego. I w sumie sama sie utwierdzam w przekonaniu, że chcę czarne. Ale potem ludzie patrzą na mnie ze zdziwieniem pomieszanym z niesmakiem i czymś takim jakby było im mnie żal i jednocześnie mówili "to po co do cholery pytasz skoro wiesz!" A ja po prostu muszę zapytać. Muszę znać ich zdanie. I jednocześnie chcę mieć wpływ na moje życie.


Ostatnio strasznie wkręciłłam się w szycie. Jeszcze nie ciuchy, nie czuję się gotowa. Ale szyję kosmetyczki i torby i wydaje mi się że idzie mi całkiem nieźle.
To chyba tyle z mojego życia osobistego.
Już jesień. Obrzydliwa pogoda nadchodzi.
Wiem że dacie rady wytrzymać ten okropny czas. Co roku dajecie.
Ale ja i tak jestem z wami. Mentalnie. Bo to sprawia mi w pewien sposób ogromną przyjemność :)

Gorące całusy ♥♥♥

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

hejthejthejt

Hejterem być...
Hmm.. To musi być straszliwie trudne... Ale bycie "hejterem" jest coraz bardziej popularne.
Dobrze że na niektórych stronach można napisać komentarz jako anonim, bo te emocje chyba nigdy by z niego nie zeszły.
Oglądałam kiedyś film (chyba Kieślowskiego, ale nie jestem pewna), w którym jednym z bohaterów był operator kamery. Nic oprócz kręcenia kamerą od niego nie zależało. Był to mężczyzna małomówny, skryty, nikt nigdy do niego nie zagadywał, bo nawet nie było wiadomo jakie ten kamerzysta miał zainteresowania.
I nagle scena jak owy mężczyzna wraca z pracy do domu, odgrzewa sobie obiad, siada przed komputerem, sprawdza pocztę, wchodzi na strony typu onet.pl albo interia.pl, szuka artykułu który mógłby go zainteresować, czyta, i pisze tak obrzydliwe, tak okrutne komentarze (oczywiście używając nicku "anonim"), że nawet osobie która od czasu do czasu ma ochotę komuś pocisnąć, robi się słabo. Rozumiem że musiał w jakiś sposób odreagować tą bezsilność, którą czuł w pracy.. ale..
Takiego to tylko przywiązać do krzesła, wyrzucić przez okno, zbić paletką do tenisa i poprawić kijem bejsbolowym.
Nie. To był żart.
Ale....................
No kurwa.
Po 1. Dlaczego niektórzy ludzie mają tak nudne życia, że nie mają nic innego do roboty niż hejtowanie innych.
Po 2. Dlaczego niektórzy rodzice okazują swoim dzieciom tak mało troski, tak mało się interesują, dlaczego nie spędzają z nimi czasu i nie rozmawiają.
Po 3. Dlaczego niektórzy idą po najmniejszej linii oporu i nie mogą zająć się ciekawszymi rzeczami.
Po 4. Dlaczego ludzie zawsze widzą negatywy zamiast postawić kogoś w dobrym świetle.
?????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????

Podaję przykład.
Idzie ulicą puszysta kobieta. Jest ładnie ubrana i wygląda naprawdę dobrze.
O czym pierwszym pomyśli hejter??
"Co za grubaska! Wygląda w tym jak baleron!"
Nie weźmie pod uwagę, że  dziewczyna ma stylowe ciuchy, w których wygląda zachwycająco. Jego uwagę przyciągną tylko jej wady. CHociaż.. Nie zamienił z nią nawet słowa. Co z tego, że dziewczyna może być bardzo inteligentna..

Przykład 2.
W szkole jest chłopak który jest mega inteligentny, potrafi rozmawiać na każdy temat. Zawsze jest przygotowany do zajęć, wszystkim pożycza zeszyty żeby mogli przepisać notatki albo zadania domowe. Ale ma jeden problem. Nie jest z zamożnej rodziny, więc nie ubiera się jak większość jego rówieśników.
Co więc mówią o nim hejtujący rówieśnicy z bogatych rodzin?
"Co za pajac. Myśli że będzie w naszej grupce bo daje nam zeszyty. Przecież ubiera go babcia."
No bo po co myśleć o tym że jest inteligentny i nawet przystojny... Przecież te ubrania są do niego przyklejone!!!!!


Nie może tak być, że na przykład Ja nie lubię jakiejś dajmy na to Gieni. Tylko dlatego że ma staroświeckie imię. I właśnie z tego powodu muszę ją objeżdżać od góry do dołu codziennie. Bo drażni mnie jej imię.

Nie kurwa!

Dlaczego ludzie nie mają do mózgu wszczepionej części która odpowiada za pozytywne myślenie?!
Gdybym chociaż trochę znała się na biologii to stworzyłabym coś takiego. A calem byłoby poprawienie życia w społeczeństwie.

Zwracam sie teraz do wszystkich którzy tu weszli i czytają ten i inne posty, żeby później napisać "ale z ciebie tempa dzida. nawet zdania nie umiesz poprawnie skonstruować. nie stawiasz przecinków. nigdy cie nie widziałem/am na oczy, ale na pewno jesteś brzydka jak dziurawa, zużyta, śmierdząca skarpetka."
Czy kiedykolwiek weszliście na jakąś stronę albo czy kiedykolwiek w rozmowie z ludźmi powiedzieliście sobie "będę widział\ała tylko pozytywne strony tego człowieka/tego posta. niezależnie o czym jest napisane, albo o czym mówi ten człowiek. Będę go słuchał z całym zainteresowaniem jakie posiadam i na koniec powiem 'stary. jak ty to wszystko zrobiłeś. ja w życiu nie dałbym/dałabym rady. jestem pełen/pełna podziwu dla twoich osiągnięć' tylko zrobię to z prawdziwym uznaniem. nie będę udawać bo naprawdę to była ciekawa opowieść" Twarz waszego rozmówcy, rozpromieni się jak nigdy wcześniej i jestem pewna że zrobi wam się miło, że mogliście sprawić komuś radość.



Nie jestem idealna. Nikt nie jest. I czasami też muszę odreagować. Tym bardziej że nie potrafię trzymać emocji w sobie, i muszę je jakoś wylać.
Ale czasami mam tak ogromną ochotę zrobić komuś przyjemność i powiedzieć jak ładnie wygląda (bo wygląda naprawdę ładnie), albo jak dobrze ugotował makaron (bo jest on naprawdę pyszny)

!!! SPREAD LOVE !!!

Jak będziecie w związku czy w małżeństwie, to też będziecie wszystko wytykać??

Ludzie nie lubią jak im się coś wytyka. Na agresję najczęściej reagujemy agresją. A to najgorsze co może być.

http://www.empik.com/jak-zdobyc-przyjaciol-i-zjednac-sobie-ludzi-carnegie-dale,62283,ksiazka-p
To jest must have, jeżeli ktoś wyraża jakąkolwiek chęć zmiany swojego postępowania (?). To jest książka która sprawi, że wasze serduszka zaczną się powoli roztapiać i znowu będą cieplutkie.
Ale jeżeli nie chcecie tego czytać, i uważacie że nie potrzebujecie szukać przyjaciół i że nie interesuje was jak zjednać sobie ludzi.. To przecież nie będę wam rozkazywać. Żyjemy w wolnym kraju i mamy prawo robić co chcemy. Ale jakby ktoś CHCIAŁ.. to polecam.

kochajmy innych! Nawet jak nie należą do naszej rodziny nawet jak nie jesteśmy z nimi w związku, nawet jak nie są naszymi zwierzątkami!
 

Kilka podsumowujących punktów.
1. spread love!
2. empatia
3. nikt nie jest idelny
4. jeżeli komuś czegoś zazdrościcie, to mu o tym powiedzcie. (i zapytajcie jak to zrobił, a potem sami tak spróbujcie)

zapamiętajcie te punkty. Może kiedyś się wam przydadzą.



PS. zastanawiajcie się co piszecie albo mówicie, bo niektórym może to sprawiać przykrość.. a przecież nie chcemy żeby ktokolwiek był smutny prawda?
i jeżeli już musicie hejtować to uzasadnijcie dlaczego to robicie. i zastanówcie się sami w sobie czy naprawdę musicie to robić

wtorek, 9 sierpnia 2016

powracam.. hucznine :P

Cześć.Witajcie.
Trochę mnie tu nie było.. Zajęłam się trochę bardziej jutubem. W końcu coś nagrałam..:P


Ten filmik jest chyba najbardziej na czasie. Pakowałam się wtedy do Mielna, w którym byliśmy z przyjaciółmi. Co prawda tylko kilka dni, ale to chyba całkowicie nam wszystkim wystarczyło. Jednak.. Spotkania raz na jakiś czas to jest to co lubimy :) :P
Poza tym byłam we Włoszech z rodzicami. Podróż  była obrzydliwie męcząca, ale warto było. Przepiękne państwo. Cudowne miasteczka.

nie wiem w sumie co moge dodać jeszcze..
Noc już. ciemno. padać zaczyna. jacyś ludzie mi sie pod domem kręcą :o

buziaki.
dobrej nocy ♥

poniedziałek, 13 czerwca 2016

All i wanna do is get high by the beach ♥

Tak bardzo tęsknię za morzem..
Za tymi chwilami jak leżę tyłem do słońca z zamkniętymi oczami i rozmyślam o nadchodzącym wieczorze. Za muzyką grającą mi w głowie. Słuchawkami wiszącymi na uszach. Za zapiaszczonymi stopami i zawsze zasypanym ręcznikiem.


Tak bardzo tęsknię za spotkaniami z przyjaciółmi. I za zabawnymi wyjazdami które jeszcze bardziej nas zbliżały. Ale niestety nie wiadomo czy w tym roku pojedziemy w piątkę. No zdarza się. :(


Ale przechodząc do tego co dzieje się ostatnio w moim życiu .. Nadchodzi sesja! Jej! Chyba po raz pierwszy się cieszę z sesji (a to już moja druga :P ), bo wiem, że po niej, po tych dwóch egzaminach będę mieć całe TRZY MIESIĄCE WAKACJI!!!!!!!!!

Także się cieszę.
Tym bardziej że ostatnio zaliczyłam kolokwium z ustroju. Zostało mi w takim razie jeszcze jedno kolokwium z ustroju do poprawy, ale jestem pozytywnie nastawiona, więc powinno być dobrze ^_^
(uhhhh! cały zeszły weekend nie poszedł na marne :3 )
Co dziwne, tego samego dnia co kolos z ustroju, był kolos z ekonomii, który w niewiadomy sposób zaliczyłam (DZIĘKUJĘ! <3)

Pomijając te szczęśliwe (dla mnie) wiadomości,
3 czerwca byłam na OrangeWarsawFestival!!!!! :3 :3 :3
I to był najcudowniejszy dzień w moim życiu!
Ponieważ...
ŚPIEWAŁA LANA DEL REY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
matkooooooo!!!!!! Jeszcze się tym zachwycam!
Oczywiście oprócz Lany śpiewali też różni inni znani lub mniej artyści, którzy też byli ssuper :)
Ale...... LANA!!!!! ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
(chciałam wstawić filmik.. Ale nie będzie filmików bo są za długie ...)


O. Jednak udało się coś mini wstawić. Ale jak ktoś jest intererere to welcome na mojego instagrama. Tam jest (minutowy co prawda, ale jest) fragment "Cola".

To był najlepszy koncert na jakim byłam w życiu! Chociaż nie było ich wiele, ale.. Jej głos, jej ruchy, to jak wygląda :3
Ach matko zachwycam się.
Śpiewała ponad godzinę. Wykonała.. bardzo dużo piosenek, w tej chwili nie jestem w stanie sobie przypomnieć ile ich było, ale naprawdę dużo. Najpiękniejszy był Honeymoon. Ale przy nim zawsze się wzruszam ♥♥♥♥
I z tego miejsca. Z sofy w pokoju mojego brata. Zamieszczając to na moim blogu którego piszę od.. dawna. Chciałabym podziękować Michasiowi. Za to że jest taki cudowny. I za to że mnie tam zabrał. To była (chyba na pewno) najbardziej wzruszająca chwila mojego życia - jak dotąd ♥♥♥♥♥♥♥

Wracając do początku tego pamiętnego dnia.
Szłam w sumie z myślą "Idę na Lanę:3 " Ale wszyscy wykonawcy byli świetni. Die Antwoord, Kaliber 44, Skunk Anansie, xxanaxx, Sorry Boys. Wszyscy byli świetni.
Skunk Anansie i Die Antwoord zatrzęśli sceną! Dosłownie!

I.... Teraz rozbroje wszystkich którzy to czytają!
SPOTKAŁAM OCHRONIARZA Z HEBE!!! Hahahahahaha
Bez kitu!
Kiedyś go zaczepiłam w hebe bo miał różową brodę :P i powiedziałam mu że to świetnie wygląda. Chyba się trochę zawstydził wtedy :P ale ładnie podziękował.
W każdym razie, kiedy kupowałam bony (żeby potem wymienić je na piwo) okazało się, że pieniądze na bony wymieniał właśnie ten facet!!!!! Hahahahahahah! Moje zdziwienie było tak ogromne że się zastanawiałam czy na pewno do niego podejść
Hahahahahahahahahahahahha

Oukej. To by było na tyle.
Proszę trzymać za mnie kciuczki jutro żebym zaliczyła ustrój :3 ♥♥♥♥♥♥
Miłego dniaaaaa! I miłego tygodnia :3 ♥♥♥

poniedziałek, 30 maja 2016

poniedziałek, 16 maja 2016

pretty hurts - nobody is perfect


Niestety.. Bez ciężkiej pracy nic się nie osiągnie.
Czasami jesteśmy zmuszani do robienia rzeczy wbrew naszej woli - na przykład uczenia się -, chociaż podświadomie wiemy, że kiedyś nam się to przyda.
Niestety nikt nie jest idealny. Właściwie od poczęcia ludzie uświadamiają nam nasze wady. Perkaty nos, za duży tyłek, ciemna karnacja,  za duże stopy, krzywe palce, wystający brzuch, wystające boczki. Kanon piękna w dzisiejszych czasach jest taki a nie inny i niestety musimy się z tym pogodzić..
Niestety ludzie są od siebie zależni, bardziej lub mniej ale nadal. Wszystkie te punkty w pewnym sensie wpływają na ludzką psychikę. Tak rodzą się kompkleksy.
Ja, osobiście, nie bardzo sobie z nimi radzę. Albo może troszeczkę radzę....
1. Zaczęłam ćwiczyć (chyba 50raz w ciągu całego mojego życie "zaczęłam" ćwiczyć).
2. Uświadomiłam sobie gdzieś tam w środku, że taką po prostu mam figurę, taki mam rozstaw kości, tak ciężkie mam kości, że nigdy nie będę patyczakiem, chyba że się zacznę głodzić, ale to i tak nie byłoby dobre ani dla mojego organizmu, ani nie czułabym się z tym raczej komfortowo.
3. Ćwiczenie mi się podoba. Czuję się z tym dobrze, jest we mnie więcej energii i pozytywnych myśli.
4. Czym byłby świat gdyby wszyscy wyglądali tak samo - mieli jeden kanon piękna -? Wszystkie dziewczyny były brunetkami, byłyby chode, i zawsze nosiły włosy długie i rozpuszczone.?
5. Adnotacja do punktu czwartego: RÓŻNORODNOŚĆ JEST NAM POTRZEBNA!!!
Pomyślmy o tym inaczej. Każdy lubi być doceniony, zauważony. Mężczyźni też są różni. Jeden bardziej umięśniony, drugi mniej, trzeci troszeczkę pulchniutki. Gdyby wszystkie dziewczyny wyglądały tak samo, to albo 2/3 z nich byłoby samotnych, albo wtedy chłopaki też musieliby wyglądać identycznie.
Ale chyba po to wszyscy jesteśmy różni, żeby nie było takich akcji że 34562dziewczynom podoba się jeden koleś.
Poza tym, gdybym wyglądała jak moja przyjaciółka, a mój mąż tak jak jej mąż - to używająć prostego wnioskowania - moje dzieci wyglądałyby identycznie jak dzieci mojej przyjaciółki.
GDZIE TU LOGIKAAA!!!!!!
Więc. No nie ważne. Tak czy owak różnorodność jest bardzo potrzebna światu.

Jeżeli mój.. Dziki wywód was nie przekonał, to obejrzyjcie sobie ten filmik. + klip Beyonce który zamieściłam na początku. (jak jury wybrałoby najpiękniejszą, gdyby wszystkie były takie same?????)
W każdym razie ten filmik na dole pokazuje jak się zmieniały kanony piękna od czasu który pamięta historia.
"Nie jestem gruba. Jestem grecką boginią!"
I tyle w temacie.

Nie dajcie się zabić nikomu i niczemu. Niech żadne stereotypy, kompleksy, sztuczne przyjaciółki was nie zniszczą.
Wszyscy jesteśmy piękni. Tylko każdy w swoim "stylu".

Ale jeżeli nadal nie zgadzacie się ze swoim ciałem - zacznijcie ćwiczyć, przefarbujcie włosy, zmieńcie sklep w którym kupujecie ciuchy :) Któreś z tych powinno pomóc ♥

(hahahahahahhaa. Zawsze miałam farpę na włosach i nie ćwiczyłam. Teraz mam naturalne i ćwicze ;D )

niedziela, 8 maja 2016

After some time..

Cześć.
Nie wiem co mam wam napisać..
Mam tak wielką ochotę coś napisać, ale zupełny brak.. weny? pomysłu?
W każdym razie jeżeli ktoś z was ma we♥it i ma ochotę zajrzeć, to welcome
http://weheartit.com/pink_peggy_brown
a jeżeli nie.. to chciałam życzyć miłego wieczoru :)
Bo w tej chwili trudno mi się jakoś sensownie wypowiedzieć.
Całuję ♥

środa, 20 kwietnia 2016

lato czeka, detox czas zacząć ♥♥♥

Dzisiaj trochę ambitniej. Po raz pierwszy od XYZ dni wchodzę tu i mam ochotę napisać wam coś ciekawego, i wpadłam na genialny pomysł - że napiszę o przygotowaniach do wakacji :3

Pomijając fakt, że jakiś czas temu skończył się wielki post, każdy pościł jak chciał, ja doszłam do wniosku, że czas najwyższy (po tych cudownych dwudziestu latach lenistwa) wziąć się w końcu za siebie.
Ci którzy czytali chociażby niektóre z postów jakie zdążyłam już wstawić, wiedzą pewnie, że co jakiś czas nachodzi mnie duża ochota na ćwiczenie. Ale to wygląda tak, że zaczynam ćwiczyć... Pierwszego dnia jest super... A później.. Hmm. No leniwa jestem i nie mam "czasu" na ruch >.<
Ale teraz mam wrażenie, że jest inaczej. Może po prostu stwierdziłam, że czas przestać się wstydzić siebie, swojego ciała i ruszyć w świat. Tak dokładniej mam na myśli plażę. Poza tym zaczęły mi się podobać obcisłe ciuszki w których "świetnie" widać kształty (napisałam "świetnie", bo wygląda to dobrze tylko jak ktoś ma ładne kształty - czyt. płaski brzuch, krągły tyłeczek i BRAK TKANKI TŁUSZCZOWEJ :/ )
Więc wzięłam się za ćwiczenia.
Minęło  już kilka tygodni, a ja ćwiczę właściwie codziennie.
Nałogowo ćwiczący mogą to uznać za coś śmiesznego - że mało, że się aż tak nie pocę, że wcale nie schudnę..  Ale.. Może nie jest mi dobrze z moją wagą, ale wydaje mi się jak tłuszcz zmieni się w ładne mięśnie, to waga nie będzie miała większego znaczenia.

Ćwiczę głównie brzuch, uda i pośśladki (a przynajmniej je czuję jak mnie napadną zakwasy >.<)
Moje główne ćwiczenia to (hahaha. teraz czy znam nazw ;D):

Hahahahahaha. To mniej więcej tak wygląda.
+przysiady +wypady +ćwiczenia na tyłeczek zgrabniutki
do tego dochodzi hupa-hop i skakanka co jakiś czas. :)
(ćwiczenia z ciężarkami, hantelkami, pełnymi butelkami itd polecam po drugim tygodniu ćwiczeń. I oczywiście NIE zaczynajcie odrazu od 5kilo.. Bo pourywacie sobie ścięgna mięśnie i... już więcej nie poćwiczycie..)
A! I muzyka przy której ćwiczycie też jest bardzo ważna. Zapuśćcie Nicki Minaj albo Beyonce albo jakąś klubową muzyke DO KTÓREJ CHCE WAM SIĘ RUSZAĆ!!!!!!
Uh wiem. Wstawiam filmik dziewczyny, która ma podobne ćwiczenia :3
https://www.youtube.com/watch?v=WhDYTwZCnrE&index=8&list=PLwDMJ8wtU8PugiEX_dn9uLDdIU5HUR6zm
o. to mniej więcej to.
Więc jeżeli macie ochotę poprawić swoje brzuchy i tyłeczki to polecam te ćwiczenia. :)

Także zasada numer 1 : ĆWICZ
Zasada numer 2 (nie będę się o tym rozpisywać) : PIJ DUŻE ILOŚCI WODY (jeżeli odczuwasz głód, a tym bardziej pragnienie). Powinno się pić 2litry wody dziennie. To brzmi jak wypicie wody z całego jeziora (jeżeli ktoś nie przywykł do picia wody), ale jeśli wsadzisz sobie litrową butelkę codziennie rano do torby/plecaka to sam(a) będziesz podpijać co jakiś czas. A drugi litr sam gdzieś wejdzie - przy śniadaniu, obiedzie, kolacji, w kawie, herbacie, soku..
Zasada numer 3 : JEDZ MAŁE PORCJE, ale często (okazuje się, że my - ludzie - jemy, żeby przeżyć, czyli dostarczyć organizmowi wystarczającą ilość witamin. Reszta rzeczy które trafiają do naszych żołądków to... śmieci..:/ ) Dlatego, dla przykładu, jednorazowo zjedz tyle ile zmieściłoby się do twojej garści. I jedz na przykład 5 razy dziennie. I NIE PODJADAJ!
Zasada numer 4 : NIE JEDZ ŚMIECI (tu mam na myśli McDonald's, BurgerKing itp. Chyba, że ktoś nie może bez nich żyć, tak jak ja bez czekolady, to okej - ale... tylko co jakiś czas.) Poza tym.. Czy to nie cudowne że można tego nie jeść, zaoszczędzić pieniądze, zjeść coś zdrowego w domu, a potem te same pieniądze, które przeznaczyłabym na jedzenie, wydać na jakiś ciuch albo.. prezent dla przyjaciela? :3


Słyszałam ostatnio, że 70% w procesie chudnięcia powinna stanowić dieta, a tylko 30% to ćwiczenia.
Ale.. co do jedzenia.. Moja mama ostatnio zaczęła piec buraki.....
Nomnomnomnom. Pokochałam je!!!
40minut w piekarniku i najlepsze co mogło się trafić. I tak nie tuczy jak ziemniaki. A poza tym ma dużo barwnika i dobrze działa na krew. :D


Wychodzę z założenia, że nie powinniśmy robić nic wbrew sobie, swoim potrzebom, zachciankom. Jeżeli mam gorszy dzień. Nie mam ochoty się ruszać, nie potrafię się zmobilizować do ćwiczeń - nie ćwiczę. Jeżeli mam ogromną ochotę na czekoladę - jem! Tylko nie całą... Kawałek, dwa.. No ostatecznie pięć. To powinno wystarczyć. :P

Cokolwiek robicie. Ćwiczycie, nie ćwiczycie. Jecie, nie jecie.NIGDY nie mówicie sobie "poćwiczę jutro". Nie nie nie. Lepiej w ogóle o tym nie myśleć niż wmawiać sobie że jutro  mi się na pewno zachce.
Mnie osobiście co jakiś czas nosi. I po prostu muszę się poruszać bo niewyczymie.

Teraz fakt z życia Karoliny.
Po tygodniu ćwiczenia brzucha (+pośladków i nóg, ale teraz mi chodzi o brzuszek), kiedy wciągnęłam brzuch nie było żadnej "oponki". Nic nie wystawało. A jeszcze siedem dni wcześniej przy wciąganiu brzucha widziałam niechlujnie wystającą oponęęę.
Ponadto, pośladki zaczęły się kształtować. Nie były jeszcze jak dwie połówki brzoskwinki, ale na pewno nie są płaskie i oklapłe.
Więc jak widać (widać dosłownie), DA SIĘ!
Ponadto wytworzyły mi się seksowne mięśnie skośne. :3
Naprawdę się da!!!!!!!!! Jestem na to żywym przykładem!!!!!!!
(już nie wspomnę o kobietach które wstawiają fotki jak schudły na przykład ze 150 do 70 kg. To już jest wyższy stopień wtajemniczenia i jestem jednoczenie pod wrażeniem ich desperacji i chęci, ale też w pewien sposób jestem z nich dumna :3 Bo taka zmiana wymaga naprawdę dużo. Nie tyle od ciała co i od psychiki - przyzwyczajeń, przyjemności..

Uh.
Wczoraj trafiłam na jedną laskę na facebooku.
https://www.facebook.com/jenLselter/videos/vb.244183679061369/823217157824682/?type=2&theater
Nazywa się Jen Selter, gdyby ktoś nie mógł otworzyć lynka.
Jak patrzę na jej ciało.... To jestem w szoku.....
I chyba muszę wdrożyć takie ćwiczenia do mojego treningu :P


Ach. I jeszcze kilka słów o detoksie.
Jedzcie dużo błonnika, płatków owsianych, warzyw i owoców. Pijcie miętę, rumianek, pokrzywę albo jakiekolwiek inne herbaty po których wasz żołądek "zazyna pracować" (ale tak porządnie pracować). U mnie to na przykład herbata malinowa. Albo jakakolwiek ina owocowa.

oukej. Trzymam za was kciuki. ♥♥♥♥
i wiem że dacie radę.
a. no i nie zniechęcajcie się jak dostaniecie zakwasów. Bo to będzie znaczyło, że wasze ciałka się napracowały i odwaliliście kawał dobrej roboty. :3

niedziela, 28 lutego 2016

zapuszczam włosy

Na wstępie uprzedzam że ten post nie będzie miał nic wspólnego z tematem :P
Hahahahaahahhaa. Właśnie zobaczyłam na snapie jak tańczę do piosenki Beyonce ;P


Kto by pomyślał.. Nie było mnie miesiąc, a mój sposób bycia zmienił się diametralnie.

Tydzień temu rozpoczął się "miesiąc walki z depresją" z uwagi na ogólnopolski dzień walki z depresją (23 lutego). I z tej okazji w Warszawie, Wrocławiu, Łodzi i niektórych innych miastach organizowane są wykłady na tematy depresji i sposobów walki z tą chorobą.
http://reakcjawdepresji.pl/
Byłam już na dwóch wykładach (wczoraj i w sobotę tydzień temu). Było całkiem interesująco. Zaczęłam się zastanawiać czy JA nie mam depresji, ale obstawiam, że ty tylko "babskie humorki". W ramach tej akcji możliwe jest jednorazowe, bezpłatne spotkanie z psychoterapeutą (psycholog nie leczy..).
Wczoraj byłam na świetnym wykładzie.
Nie zdawałam sobie sprawy, że tak dużo rzeczy sprawia mi przyjemność, że tak dużo rzeczy sprawia, że czuję się dobrze. :3 Że jest tyle rzeczy które w sobie lubię.. :P

Jedną z takich rzeczy jest ostatnio ujawniona MIŁOŚĆ DO ROŚLIN.
Jeden fakt - zaczęłam dbać o kwiatki które mam w pokoju (jest ich już 4sztuki :3 )
drugi fakt - zaczęłam hodować owoce. Znaczy się wysiałam nasionka do doniczek - arbuzy, dynie i bazylię (narazie). Ale kupiłam już pietruszkę, rozmaryn, miętę, cukinię, marchewkę, ogórki i poziomki :3
Ja ogrodnik :P

Nie wiem czemu, ale przerzuciłam się z muzyki i wyglądu stylizowanych na rockowe dziecko, w elegancką dresiarę słuchającą Nicki Minaj, Iggy Azalea, Beyonce.
Nie wiem czemu i jak to się stało, ale bardzo podoba mi się Iggy się ubiera i jakie cało ma Nicki. Dziwnym trafem zaczęło mi się to podobać.. no ale nic.



Mama załatwiła lampę i lakiery i teraz szalejemy z hybrydami :P
NeoNails
Muszę tylko jeszcze załatwić  kilka lakierów "nude" bo zaczęłam szaleć za tymi kolorami.

Wiosna nadchodzi naprawdę dużymi krokami. Już nie mogę się doczekać jak będzie po 10/15 sttopni w dzień i będę mogła chodzić w spódnicach :3
Wczoraj porwały mi się spodnie -> to znak. :P
Zaczęłam zbierać kasę (przestałam wydawać:P ) na Najeczky :3 Te takie czarne, z białą podeszwą i siateczką :3 Ale będę dresiarska :D

To w telegraficznym skrócie - moje inspiracje ♥♥♥










środa, 27 stycznia 2016

zima => sesja => depresja

Depresja przed sesją oficjalnie mnie dopadła.
W życiu nie uczyłam się cztery dni z rzędu po sześć albo więcej godzin EKONOMII!!!!!! Inna sprawa że chyba nigdy ogólnie tak długo się nie uczyłam przez kilka dni z rzędu.. Ale.. ekonomii?! Nie cierpię ekonomii!!!! :'(
Streszczając te jakże cudowne godziny spędzone przy notatkach i książce....
Nie polecam.
Zupełnie nie mogłam się na tym skupić. Nie wiedziałam o czym czytam.
Rozwaliło mi to piątek, sobotę, niedzielę i poniedziałek (co było wyjątkowo smutne, bo to weekend..)
Kolosa nie zaliczyłam.. Dostałam 9 punktów (co w sumie i tak jest dużą ilością, bo jak sobie liczyłam to... były 3 :P najwyraźniej jestem troszkę mądrzejsza niż myślałam, albo mam tak dobrego cela :P)
Kobieta napisała maila że mam się przygotować z tego kolokwium na następne zajęcia.. Więc znowu przysiadłam, ale już z większą chęcią, bo wiedziałam że muszę to zaliczyć.
Zrobiłam sobie kawę (ooooh a mamy taką dobrą kaweee w domu :3 ) i zaczęłam to wszystko czytać.
Nagle świat.... stał się kolorowy, zrozumiały i wcale nie taki przerażający.
Załapałam wszystkie formułki. Co to monopol, co to produkt krańcowy. No normalnie  wszystko :3
Z lekką pewnością siebie poszłam na zaliczenie. To było zaliczenie ustne, więc stwierdziłam, że nawet jak coś zapomnę, to ona da mi chwilkę do namysłu.
Hahahahaha. To była jakaś tragedia. Wszystko pomieszałam, myliłam pojęcia, kobieta non stop mi podpowiadała.. Ale zaliczyła mi. chyba za sam fakt że przyszłam. :P

ekonomia ☑

Jutro mam jeszcze jedno kolokwium, a w sesji tylko jeden egzamin :3 Więc już.. się tak nie stresuję.
Żartowałam. stresuje sie okropnie bo ten w sesji będzie najważniejszy


Ach.. Tak mi sie marzy, żeby już było po 4lutego... sesyjna depresja
Mam już dosyć nauki. Nie chce mi się.. Po prostu mi się nie chce...

Mam taki dziki plan, żeby zabrać mojego kochasia i jechać do Krakowa na kolka dni. Oczywiście pociągiem, bo tak najtaniej :P (zniżki studenckie 51% :3) Połazili byśmy po mieście kilka dni, zahaczyli o urodziny chrześniaka mojego taty, i pojechali do Wrocławia do Weronki :3 Tam też z kilka dni. Nie wiem do kiedy ona ma sesje, ale to najwyżej byśmy jej nie przeszkadzali w nauce, albo poganiali żeby uczyła się szybciej :P i byśmy wrócili. Wyliczyłam, że trwało by to tydzień. Coś koło tego. Bo nie można jechać do miasta, pochodzić po rynku, popatrzeć "o jakie ładne" i wrócić do domu. Nie nie nie. Trzeba trochę więcej się dowiedzieć o mieście. Połazić po uliczkach. Popatrzeć na architekturę. Dopiero w tym roku dorosłam do takiego sposobu myślenia. Byłam już w tylu miastach, a właściwie nic o nich nie wiem. Co prawda zawsze z rodzicami, zawsze była czytana historia miasta, zawsze łaziliśmy po najważniejszych miejscach, ale tak naprawdę nic z tych wyjazdów nie pamiętam. I to trochę przykre.. :(
Tym bardziej, że dostałam aparat analogowy (starego pentaxa) więc muszę z niego zrobić jakiś pożytek. :D


Ale wracając do teraźniejszości, w sobotę miałam urodziny :3
Przyjechali moi przyjaciele. Znaczy się właściwie przyjaciółki, ich chłopaki i Przemek :P
biedny Przemek.. zawsze jest "dziewczyny i Przemek" ;D
więc przyjechali do mnje. zamówiliśmy pizze, pograliśmy w karty, pogadaliśmy, zjedliśmy torta. ale był pyszny. Było cudownie jak zawsze. Uwielbiam spędzać z nimi czas, bo są tacy... kochani :3 ♥
Dostałam od nich cudne cudeńka :3



Matowy lakier z GoldenRose
Ciemny brązowy cień z Inglot'a (bo beżowy kupiłam sobie sama :P)
Jasną różową kredkę do oczu z Catrice
Płytę Cage The Elephant :3 ♥
Breloczek z kotkiem :3 (jest super uroczy)
Pędzelek z..... nie mam pojęcia jak się nazywa ta firma, ale wszystkie ich pędzle mają charakterystyczne różowe końcówki
Łańcuszek
i jeszcze glitter (znowu nie pamiętam jak to się nazywa....>.<) ale to od mamy. też z Inglot'a. jest cudowny. strasznie się nim zachwycam. Odrazu w sobotę użyłam do do makijażu i wyglądało to świetne :3 (niestety nie mam zdjęcia :'( ale przyrzekam że wyglądało to świetnie!)
Niestety nie mam żadnego.. Przyzwoitego zdjęcia z urodzin więc się nie podzielę... :P
Ale.. Zwykłam sama robić sobie prezenty na urodziny. W tym roku - konturówka do ust z New Look'a. Wiem, że to niezbyt odpowiedzialny wybór, ale kolor mnie urzekł, a trzyma się solidnie cały dzień a kosztowała grosze :3
No i w tej chwili sobie oczywiście nie przypomnę co jeszcze kupiłam, bo skleroza musi się udzielać.
W końcu jestem już taka stara.. 20lat na karku. Zaraz będę pewnie umierać. :P
Nie. Żartowałam. Jeszcze pognębię was moimi niespójnymi wiadomościami, głupimi tekstami i szalonymi zdjęciami.
iihihihihihihihihihihihihihihihihihihihihihihi
Ale jestem okrutna :P

Plam plam plam.
Trzymam kciuki za wszystkich, którzy mają zaraz sesję, egzaminy, .... cokolwiek. I trzymam też za tych którzy są właśnie na nartach i śmigają po górach.
Nie zróbcie sobie krzywdy (ani uprawiając sport, ani w trakcie nauki)
I oby ta pogoda sprawiła, że będziecie tacy szczęśliwi jak ja :3
(jak dzisiaj się obudziłam to prawie zaczęłam krzyczeć z radości że nie ma śniegu. teraz tylko czekam na brak wiatru i temperaturę +0 :3)
Miłego dniaaaaaaa ♥♥♥♥♥

wtorek, 12 stycznia 2016

Best Friend Forever, czyli po co mi ludzie

AAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!
Wracając do ostatniego posta...
Śniło mi się dzisiaj, że pofarbowałam sobie włosy na różowo!!!!! Nie miałabym z tym żadnego problemu, gdyby nie fakt, że ..... w lutym jest sesja, a przez dwa najbliższe tygodnie będę miała więcej kolokwiów niż miałam do tej pory.
No ale nic. Ważne, że jak się obudziłam, miałam piękne odrosty i cudowne, blond, zniszczone końcówki :P



Dobra. Ale dzisiaj nie o tym.
Temat na dziesiaj to.........
(tuturutuuuuuuuu)
.....PRZYJACIELE

Tak naprawdę nie mam wielu przyjaciół (mam nadzieję, że nikt się na mnie nie pogniewa..:p)
Mamy taką cudowną grupę z liceum. Jest nas 10 osób (z czego z Pszczółkosiem utrzymuję najlepszy kontakt). Spotykamy się co jakiś czas :)
Należę też do "grupki" z gimbazjum. I jest nas 5 i spotykamy się zdecydowanie częściej. Cztery dziewczyny i jeden chłopak. Jak mówię o tym ludziom, nie potrafią zrozumieć jak można mieć przyjaciela, który jest hetero. No ale jak widać - da się.
Większość ludzi którzy znam to po prostu kumple, koledzy/koleżanki, znajomi.. No nic.

W miniony piątek spotkałam się z przyjaciółmi z liceum. Niestety kilka osób nie mogło, ale i tak spotkaliśmy się w szóstkę i poszliśmy na pizzę. Uwielbiam się z nimi spotykać, bo przypominają mi się te chwile, które spędziliśmy razem w szkole. I serduszko mi się cieszy :> Przez cały czas, który spędziliśmy razem się śmiałam. Wiem mniej więcej na jakie trafili uczelnie, gdzie pracują, jak spędzają czas, jak im minęły święta. Ale tylko mniej więcej, bo najważniejsze było dla mnie "tu i teraz". Sam fakt że się spotkaliśmy. Że możemy się spotkać. Pogadać. Pośmiać się. Powspominać "stare dobre czasy". Strasznie mi tego brakowało. Najprawdopodobniej powodem tego zachwycenia na ich widok był fakt, iż na uczelni nie trzymam się z nikim konkretnym. Pierwszego dnia nie poznałam się z nikim i teraz mam do siebie straszne wyrzuty.
Kiedy wróciłam do domu, prawie się popłakałam. Może za bardzo emocjonalnie do wszystkiego podchodzę. Może to moja wina że z nikim nie gadam. Wiem! Wiem! Ja wszystko wiem! Ale po prostu... Tak mi ich brakowało.. Moich  przyjaciół. Moich "poprawiaczy humoru". Bo nawet w najgorsze dni potrafili mnie rozśmieszyć.

 
I wiem że jestem okropną egoistką. Że zależy mi na tym, żeby wszystko szło po mojej myśli. Ale ja nie potrafię bez ludzi. Nie umiem rano wstać pozytywnie nastawiona do świata jeśli wiem, że tego właśnie dnia, czeka na mnie ktoś kto chce ze mną porozmawiać. Kto potrzebuje moich słów. Kto potrzebuje moich uszu. Kto by na mnie czekał i codziennie o 7.30 mówił "co tak późno przyszłaś?! czekam na ciebie od dawna!!!:O " Hahahaha. Uwielbiałam liceum, bo ciapki z którymi byłam w klasie były najlepszymi ciapkami na jakie mogłam trafić. ♥♥♥♥♥♥♥



Kurczę noooooooo.... Uwielbiam ich... Za to jacy są. Za to że są cudowni, że są zabawni, że się uśmiechają, że się potrafią z siebie pośmiać, że..... są..
Dzięki nim jestem szczęśliwszym człowiekiem. ♥

Ale tak się zastanawiam.
Love me or hate me.
Nie da się mnie lubić tylko troszkę. Można się zmuszać do lubienia mnie. Ale ja się staram być pozytywnie nastawiona do wszystkich, więc udawanie że się mnie lubi byłoby po prostu nie fair. Byłoby po prostu smutne. Można mnie albo lubić, albo nie. Zdaję sobie sprawę, że jestem specyficznym człowiekiem, mam specyficzne poczucie humoru, czasami specyficznie się ubieram. Nie jestem jakąś pewną siebie seksbombą, zagadującą do wszystkich już pierwszego dnia, ale też nie jestem szarą myszką w dresie, która do nikogo się nie odezwie nawet jak potrzebuje, o nic nie zapyta, która nie chce kontaktu z ludźmi (nie mam dresu.... :o ).

Jest mi po prostu smutno, że tak rzadko widuję się z ludźmi których kocham.
Ale niestety życie (już prawie) od dwudziestu lat uczy mnie, że nie zawsze dostanę to co bym chciała, i że nie mogę mieć wszystkiego , staram się żyć z tym co jest. Bez gdybania. Bez traktowania wszystkich przeciwności losu jako porażkę. Może po prostu tak miało być.. :)



Kurrczee. Jestem chora i cały dzień mam leżeć w łóżku. A jest mi tak gorąco że nie idzie wytrzymać.. >.<

Mam nadzieję, że wy też macie przyjaciół. Jednego. Wielu. To nie ważne ilu ich jest, czy to facet czy dziewczyna, czy jest młodszy/a czy starszy/a. Ważne żeby dało się z tym kimś rozmawiać. Żeby można było z tą osobą porozmawiać. Wygadać się, wylać swoje problemy. A potem iść na gofry, piwo, pizze, cokolwiek i dobrze się bawić.
Ważne żeby przy tej osobie być sobą. :)

Milutkiego dniaa!!!!
I nie chorujcie! (kobieta w aptece sprzedała mi jakieś pastylki do rozpuszczania które... w żaden sposób na mnie nie działają. i trochę mnie to denerwuje bo od wczoraj wyłączyłam się zupełnie z życia domowego i uczelnianego(?). Ale na całe szczęście byłam wczoraj na etyce i nie będę musiała nadrabiać tych zajęć. A są naprawdę dziwne :O )

czwartek, 7 stycznia 2016

zmiany zmiany zmiany............. i brak zmian :P

Co ja się będę oszukiwać.
Jestem kobietą i lubię zmiany. :)
Nie zależnie w sumie co zmieniam... - coś muszę raz na jakiś czas.

Moją słabością są włosy.
Od kiedy w 3klasie gimnazjum dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak farba do włosów, szampon koloryzujący i nożyczki, szaleję z fryzurami..
Niestety
Czerwone
Rude
Blond platynka
Platynka i balejaż
Rude
Różowe
Rudy blond
.
.
.
.
i od kwietnia nic. Chyba kwietnia, bo dokładnie nie pamiętam :o
Tak czy owak postanowiłam trochę przystopować z koloryzacją.
Dzisiaj byłam u fryzjerki..... <werble> na "zabiegu odżywiającym". Ta kobieta powiedziała że mam strasznie suche i zniszczone włosy, i niestety jestem tego świadoma..
Mam już.. (no nie oszukujmy się..) dwadzieścia lat, a moje włosy są okropnie zniszczone!
To co ja będę miała na głowie za 20lat?! Nie zaprzeczam - w kapeluszach mi całkiem ładnie.. Ale mój chłopak za nimi nie przepada :'(
Więc z koloryzowaniem już koniec.
Znaczy się... jak narazie koniec. :P


O matko.... Chyba się powinnam wstydzić tych zdjęć..... Ale... Tak to ja na przełomie trzech ostatnich lat..
Na zdjęciu numer 1 przed państwem niepewna blondyneczka udająca zaplątaną w świecie Marilyn Monroe.
Na zdjęciu numer 2 Arielka (tak ta z bajki). Otóż arielka w poprzednim wcieleniu była ziemniakiem. Wysłałam to zdjęcie w CV do Dęblina i zaniosłam na Wat. Nie chcę wiedzieć jak zareagowała osoba rekrutująca uczniów.. Teraz już wiem dlaczego psycholog mnie odrzucił..... :(
Na zdjęciu numer 3 poważna aczkolwiek zwariowana studentka... uczelni wyższej :P Utworzone z włosów różki świadczą o jej dziwnej naturze.

Hahahahahahaha. Beka z siebie to to co lubie...:D
Nie.. Tak szczerze to tego nie lubię, ale.. w tej chwili bawi mnie to zestawienie :D

No ale ...... Farba odrosty, znowu farba, znowu odrosty...
Niekończące się koło.
Nie nie nie. koniec.



Co do cięcia.
Pierwszy raz włosy ścięła mi mama. Miałam wtedy siedem albo osiem lat. I w sumie to zgodziłam się na to cięcie, bo miałam włosy do pośladków i nie chciało mi się ich czesać. Więc powiedziałam "dobra. zetnijmy je". Potem trochę żałowałam. Miałam włoski takie króciutkie >.< Może z 10centymetrów miały :'( nie pamiętam. ale były krótkie i straszne
Przez całą podstawówkę i dwie klasy gimnazjum wyhodowałam włosy do łokci. I to była moja ulubiona długość. Niestety po gimnazjum przyszły straszne czasy. Chciałam wrócić do mojego naturalnego koloru (jakbym nie mogła zostać przy tych rudych :'( ). Ale jednocześnie chciałam podciąć włosy. To był pierwszy i ostatni raz kiedy poszłam sama do fryzjera na koloryzację i cięcie. Wybrałam "żółtą platynę" (tak to nazwę, w każdym razie było straszne) i poprosiłam o cięcie do linii uszu.
Mama jak weszła do salonu to mnie nie poznała.
Nie lubiłam tego koloru. Był obrzydliwie sztuczny. Ja w nim byłam obrzydliwie sztuczna. Ale nie mogłam odrazu nałożyć na to rudego, bo "by nie złapał" (tak mówiła nasza fryzjerka. jeszcze wtedy nasza fryzjerka -.- )
Ale miało być o cięciach.
Więc podcinałam włosy kilka razy przez dwa pierwsze lata liceum. Ale tylko po to żeby nie były takie słabe, gumowate..
W trzeciej klasie, troszeczkę z uwagi na maturę dałam sobie spokój.
Nie. Tak na serio to między studniówką sama przycięłam sobie końcówki.. :P A podobno się nie powinno..:P

W każdym razie, w chwili obecnej moje włosy sięgają.... pach.. (o jak to strasznie brzmi.. jak włosy spod pach.... hahaha) inaczej mówiąc są troszkę za łopatki. Ale mam nadzieję, że po dzisiejszym zabiegu odżywiającym będą rosły gęstsze i grubsze. Nie będą się tak niszczyć i wypadać.
A właśnie bo zapomniałam wspomnieć, że odkąd farba mnie niszczy, włosy mi częściej wypadają. Częściej, bardziej, ... Nie jest to miłe i przyjemne... Szczególnie po prysznicu...>.<


Tak więc.. Jestem żywym przykładem na to, że stereotyp "nie obcinaj włosów przed maturą bo utniesz sobie rozumu" nie jest zgodny z rzeczywistością.
Dostałam się na politechnikę, więc chyba nie jest aż tak źle..... :P


Ale..... Zmieniłabym coś....
Ale... Jak tak myślę.. To chyba wolałabym zmienić umeblowanie w moim pokoju niż długość włosów na mojej głowie. Bo i tak już bogu dzięki, że zaczęły rosnąć cokolwiek..
ouff uf


Więc jeśli jesteś kobietą lub mężczyzną planującą/planującym koloryzację włosów, TO NIE RÓB TEGO! to się tylko tak mówi "oj raz nie zaszkodzi" tak tak.. ja wiem.. ♥ Tylko, że odrosty pojawią się najpóźniej po 2tygodniach, a bardzo łatwo jest potem powiedzieć "chcę dofarbować odrosty". Tylko ile później pójdzie pieniędzy na odżywki, jedwabie i keratynę..?


noł noł noł.
słit selfie na koniec dnia. PS. spokojnie. to tylko pic (czy jak to sie tam hipstersko mówi :P )



Oj już 23.20 a ja o 22 miałam iść spać :o

Kolorowej nocy wszysssstkim :3 ♥
całuski całuski ♥

wtorek, 5 stycznia 2016

oddałam krew!!!!!

Mój dzisiejszy dzień był piękny i cudowny.
Nienawidzę siedzieć sama w domu, nudzić się, zastanawiać nad tym co mogłabym zrobić. Nie umiem się wtedy zmusić do nauki. Najchętniej siedziałabym cały dzień w łóżku, z komputerem na kolanach, okryta kołderką, w ciepłym swetrze i skarpeciochach. :3
Ale dzisiaj się ruszyłam.
Miałam po prostu jechać z mamą do miasta, ale po chwili namysłu postanowiłam poświęcić ten dzień na oddanie krwi. Już dawno temu miałam to zrobić, ale albo nie miałam czasu, albo nie mogłam.
Ale dzisiaj w końcu się udało. Mama pojechała ze mną. Miała nie oddawać krwi, ale okazało się, że jej krew jest dobra i może oddać.
Powiedziała że to "wszystko przez to że piła sok z buraków ostatnio".
Oddałyśmy po 450ml krwi. Dostałyśmy po 8 czekolad. Ale najlepsza jest satysfakcja z faktu, że możemy komuś pomóc :3


Co nie co o samym oddawaniu:

Nie znoszę widoku igły. Tym bardziej jak jest ona w ciele. Po prostu... nie mogę na to patrzeć.
Ale w sumie nie było takiej potrzeby. Wszystkie igiełki były schowane pod plasterkiem (odparzającym skórę... ale zawsze..).

Ogólnie wyglądało to tak, że przyszłyśmy, wypełniłyśmy formularz, zarejestrowałyśmy się i czekałyśmy na swoją kolej. Po odczekaniu chwili, wchodzi się do pokoju, w którym miła pani pobiera krew do badania. Pani która pobierała moją krew zaczęła się zachwycać torebką mamy (bo jest w panterkę) i mówić, że ona nawet zmiotkę ma w panterkę. I nawet majtki.. (nie chciałam o tym wiedzieć....). W każdym razie pobrała mi krew i kazała poczekać na wyniki. Było dużo osób, więc trochę się z mamą naczekałyśmy. Ale było warto, bo obie nas przyjęli. Zostałyśmy zaproszone, pojedynczo, do następnego pokoju, gdzie miła pani zmierzyła tętno, puls, pytała o choroby czy na pewno nie chorowałam, o wagę, wzrost, i powiedziała że mam się stawić na piętrze i zostanę wezwana. Dostałam też karteczkę za którą dostałam batonika, soczek (mogłam też chcieć kawę) i seksowny, zielony fartuszek :P  Na piętrze była duża sala z fotelami i tam właśnie pobierali te 450ml. Miłe panie pielęgniarki (chyba) sprawdzały czy wszystko gra, czy nikomu nie jest słabo, czy się komfortowo czujemy. I mniej więcej po 10minutach woreczek był pełen krwi.

Nie zdawałam sobie sprawy, że moja krew ma kolor bordowy :o

Bolą mnie oba.... obie boczne powierzchnie stawu łokciowego.. tak sie to podobno nazywa.. :P Na jednym (pierwsze pobieranie - w celach laboratoryjnych) - prawa ręka. Na pewno będę miała siniaka. Napuchła mi żyła.. Ale może to nic złego.
Na lewej raczej nie będę miała siniaka, ale igła którą miałam w żyle była grubości... nie wiem czego, ale była gruba >.<

Ale cieszę się. W końcu oddałam krew. Jestem z siebie taka dumna :3



A jeszcze wieczorem byłyśmy z mamą na jodze. To już w ogóle. Mój dzień był cudowny :3

Ach zachwycam się :3
Krewko, do zobaczenia za 3miesiące :P

Jeśli kogoś zachęciłam do oddawania krwi, wstawiam lynka :3
http://www.oddajkrew.pl/gdzieoddac.php
Tutaj znajdziecie wszystkie większe miasta w Polsce, w których są punkty oddawania krwi.

Plał plał plał.
ihihihihihi :P


Miłego wieczoru :3