beautiful

beautiful

czwartek, 7 stycznia 2016

zmiany zmiany zmiany............. i brak zmian :P

Co ja się będę oszukiwać.
Jestem kobietą i lubię zmiany. :)
Nie zależnie w sumie co zmieniam... - coś muszę raz na jakiś czas.

Moją słabością są włosy.
Od kiedy w 3klasie gimnazjum dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak farba do włosów, szampon koloryzujący i nożyczki, szaleję z fryzurami..
Niestety
Czerwone
Rude
Blond platynka
Platynka i balejaż
Rude
Różowe
Rudy blond
.
.
.
.
i od kwietnia nic. Chyba kwietnia, bo dokładnie nie pamiętam :o
Tak czy owak postanowiłam trochę przystopować z koloryzacją.
Dzisiaj byłam u fryzjerki..... <werble> na "zabiegu odżywiającym". Ta kobieta powiedziała że mam strasznie suche i zniszczone włosy, i niestety jestem tego świadoma..
Mam już.. (no nie oszukujmy się..) dwadzieścia lat, a moje włosy są okropnie zniszczone!
To co ja będę miała na głowie za 20lat?! Nie zaprzeczam - w kapeluszach mi całkiem ładnie.. Ale mój chłopak za nimi nie przepada :'(
Więc z koloryzowaniem już koniec.
Znaczy się... jak narazie koniec. :P


O matko.... Chyba się powinnam wstydzić tych zdjęć..... Ale... Tak to ja na przełomie trzech ostatnich lat..
Na zdjęciu numer 1 przed państwem niepewna blondyneczka udająca zaplątaną w świecie Marilyn Monroe.
Na zdjęciu numer 2 Arielka (tak ta z bajki). Otóż arielka w poprzednim wcieleniu była ziemniakiem. Wysłałam to zdjęcie w CV do Dęblina i zaniosłam na Wat. Nie chcę wiedzieć jak zareagowała osoba rekrutująca uczniów.. Teraz już wiem dlaczego psycholog mnie odrzucił..... :(
Na zdjęciu numer 3 poważna aczkolwiek zwariowana studentka... uczelni wyższej :P Utworzone z włosów różki świadczą o jej dziwnej naturze.

Hahahahahahaha. Beka z siebie to to co lubie...:D
Nie.. Tak szczerze to tego nie lubię, ale.. w tej chwili bawi mnie to zestawienie :D

No ale ...... Farba odrosty, znowu farba, znowu odrosty...
Niekończące się koło.
Nie nie nie. koniec.



Co do cięcia.
Pierwszy raz włosy ścięła mi mama. Miałam wtedy siedem albo osiem lat. I w sumie to zgodziłam się na to cięcie, bo miałam włosy do pośladków i nie chciało mi się ich czesać. Więc powiedziałam "dobra. zetnijmy je". Potem trochę żałowałam. Miałam włoski takie króciutkie >.< Może z 10centymetrów miały :'( nie pamiętam. ale były krótkie i straszne
Przez całą podstawówkę i dwie klasy gimnazjum wyhodowałam włosy do łokci. I to była moja ulubiona długość. Niestety po gimnazjum przyszły straszne czasy. Chciałam wrócić do mojego naturalnego koloru (jakbym nie mogła zostać przy tych rudych :'( ). Ale jednocześnie chciałam podciąć włosy. To był pierwszy i ostatni raz kiedy poszłam sama do fryzjera na koloryzację i cięcie. Wybrałam "żółtą platynę" (tak to nazwę, w każdym razie było straszne) i poprosiłam o cięcie do linii uszu.
Mama jak weszła do salonu to mnie nie poznała.
Nie lubiłam tego koloru. Był obrzydliwie sztuczny. Ja w nim byłam obrzydliwie sztuczna. Ale nie mogłam odrazu nałożyć na to rudego, bo "by nie złapał" (tak mówiła nasza fryzjerka. jeszcze wtedy nasza fryzjerka -.- )
Ale miało być o cięciach.
Więc podcinałam włosy kilka razy przez dwa pierwsze lata liceum. Ale tylko po to żeby nie były takie słabe, gumowate..
W trzeciej klasie, troszeczkę z uwagi na maturę dałam sobie spokój.
Nie. Tak na serio to między studniówką sama przycięłam sobie końcówki.. :P A podobno się nie powinno..:P

W każdym razie, w chwili obecnej moje włosy sięgają.... pach.. (o jak to strasznie brzmi.. jak włosy spod pach.... hahaha) inaczej mówiąc są troszkę za łopatki. Ale mam nadzieję, że po dzisiejszym zabiegu odżywiającym będą rosły gęstsze i grubsze. Nie będą się tak niszczyć i wypadać.
A właśnie bo zapomniałam wspomnieć, że odkąd farba mnie niszczy, włosy mi częściej wypadają. Częściej, bardziej, ... Nie jest to miłe i przyjemne... Szczególnie po prysznicu...>.<


Tak więc.. Jestem żywym przykładem na to, że stereotyp "nie obcinaj włosów przed maturą bo utniesz sobie rozumu" nie jest zgodny z rzeczywistością.
Dostałam się na politechnikę, więc chyba nie jest aż tak źle..... :P


Ale..... Zmieniłabym coś....
Ale... Jak tak myślę.. To chyba wolałabym zmienić umeblowanie w moim pokoju niż długość włosów na mojej głowie. Bo i tak już bogu dzięki, że zaczęły rosnąć cokolwiek..
ouff uf


Więc jeśli jesteś kobietą lub mężczyzną planującą/planującym koloryzację włosów, TO NIE RÓB TEGO! to się tylko tak mówi "oj raz nie zaszkodzi" tak tak.. ja wiem.. ♥ Tylko, że odrosty pojawią się najpóźniej po 2tygodniach, a bardzo łatwo jest potem powiedzieć "chcę dofarbować odrosty". Tylko ile później pójdzie pieniędzy na odżywki, jedwabie i keratynę..?


noł noł noł.
słit selfie na koniec dnia. PS. spokojnie. to tylko pic (czy jak to sie tam hipstersko mówi :P )



Oj już 23.20 a ja o 22 miałam iść spać :o

Kolorowej nocy wszysssstkim :3 ♥
całuski całuski ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz