beautiful

beautiful

wtorek, 5 stycznia 2016

oddałam krew!!!!!

Mój dzisiejszy dzień był piękny i cudowny.
Nienawidzę siedzieć sama w domu, nudzić się, zastanawiać nad tym co mogłabym zrobić. Nie umiem się wtedy zmusić do nauki. Najchętniej siedziałabym cały dzień w łóżku, z komputerem na kolanach, okryta kołderką, w ciepłym swetrze i skarpeciochach. :3
Ale dzisiaj się ruszyłam.
Miałam po prostu jechać z mamą do miasta, ale po chwili namysłu postanowiłam poświęcić ten dzień na oddanie krwi. Już dawno temu miałam to zrobić, ale albo nie miałam czasu, albo nie mogłam.
Ale dzisiaj w końcu się udało. Mama pojechała ze mną. Miała nie oddawać krwi, ale okazało się, że jej krew jest dobra i może oddać.
Powiedziała że to "wszystko przez to że piła sok z buraków ostatnio".
Oddałyśmy po 450ml krwi. Dostałyśmy po 8 czekolad. Ale najlepsza jest satysfakcja z faktu, że możemy komuś pomóc :3


Co nie co o samym oddawaniu:

Nie znoszę widoku igły. Tym bardziej jak jest ona w ciele. Po prostu... nie mogę na to patrzeć.
Ale w sumie nie było takiej potrzeby. Wszystkie igiełki były schowane pod plasterkiem (odparzającym skórę... ale zawsze..).

Ogólnie wyglądało to tak, że przyszłyśmy, wypełniłyśmy formularz, zarejestrowałyśmy się i czekałyśmy na swoją kolej. Po odczekaniu chwili, wchodzi się do pokoju, w którym miła pani pobiera krew do badania. Pani która pobierała moją krew zaczęła się zachwycać torebką mamy (bo jest w panterkę) i mówić, że ona nawet zmiotkę ma w panterkę. I nawet majtki.. (nie chciałam o tym wiedzieć....). W każdym razie pobrała mi krew i kazała poczekać na wyniki. Było dużo osób, więc trochę się z mamą naczekałyśmy. Ale było warto, bo obie nas przyjęli. Zostałyśmy zaproszone, pojedynczo, do następnego pokoju, gdzie miła pani zmierzyła tętno, puls, pytała o choroby czy na pewno nie chorowałam, o wagę, wzrost, i powiedziała że mam się stawić na piętrze i zostanę wezwana. Dostałam też karteczkę za którą dostałam batonika, soczek (mogłam też chcieć kawę) i seksowny, zielony fartuszek :P  Na piętrze była duża sala z fotelami i tam właśnie pobierali te 450ml. Miłe panie pielęgniarki (chyba) sprawdzały czy wszystko gra, czy nikomu nie jest słabo, czy się komfortowo czujemy. I mniej więcej po 10minutach woreczek był pełen krwi.

Nie zdawałam sobie sprawy, że moja krew ma kolor bordowy :o

Bolą mnie oba.... obie boczne powierzchnie stawu łokciowego.. tak sie to podobno nazywa.. :P Na jednym (pierwsze pobieranie - w celach laboratoryjnych) - prawa ręka. Na pewno będę miała siniaka. Napuchła mi żyła.. Ale może to nic złego.
Na lewej raczej nie będę miała siniaka, ale igła którą miałam w żyle była grubości... nie wiem czego, ale była gruba >.<

Ale cieszę się. W końcu oddałam krew. Jestem z siebie taka dumna :3



A jeszcze wieczorem byłyśmy z mamą na jodze. To już w ogóle. Mój dzień był cudowny :3

Ach zachwycam się :3
Krewko, do zobaczenia za 3miesiące :P

Jeśli kogoś zachęciłam do oddawania krwi, wstawiam lynka :3
http://www.oddajkrew.pl/gdzieoddac.php
Tutaj znajdziecie wszystkie większe miasta w Polsce, w których są punkty oddawania krwi.

Plał plał plał.
ihihihihihi :P


Miłego wieczoru :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz