beautiful

beautiful

wtorek, 25 marca 2014

rozważania w zimnym, różowym pokoju w którym nic się nie dzieje.

To nie jest moja wina.
Już nawet zdołałam się z tym pogodzić.
Nie zmienię przecież sposobu myślenia ludzi którzy mają gdzieś co tak naprawdę myślę i czuję.
Nie da się. Po prostu się nie da.
A to, że sama muszę na tym cierpieć nie ma żadnego wpływu.
Ani na nich.
Ani na mnie.
Ani na nikogo.

Przez ostatnie cztery i pół roku wmawiałam sobie, że jestem potrzebna tym wszystkim ludziom.
Że jeżeli im nie pomogę to polegną.
Jeżeli chociażby nie spróbuję im pomóc to całkowicie dadzą sobie spokój.
Zabrzmi to egoistycznie, ale taka jest prawda - liczyłam na to, że zrobią to "dla mnie" i wezmą się za siebie.
Ale co to za różnica, skoro nie potrafili zrobić tego nawet dla siebie? A tym bardziej dla mnie.
To wszystko nie ma znaczenia, bo im bardziej zaczynam ludziom pomagać, tym bardziej chcą się później krzywdzić.
"Jesteś najgorszą przyjaciółką"
"Nienawidzę cię"
"Jesteś śmieciem"
"Chcę się zabić przez ciebie. Cieszysz się?"
Tak ludzie odwdzięczają mi się za moją pomoc.

Wnioski?
Albo jestem beznadziejnym doradcą, nie potrafię słuchać, nie umiem kochać, Bóg stworzył mnie ze zbędnych materiałów i zapomniał o wstawieniu mi serca i duszy gdzieś tam w środku....
Albo ci ludzie nie potrafią słuchać, mają coś z psychiką, nie potrzebują pomocy, chcą się ze mnie tylko ponabijać, są fałszywi lub też mają problemy tak poważne, że jedynie psycholog, psychiatra lub Bóg są w stanie im pomóc


I to byłoby wszystko w tym temacie.
Życzę wszystkim miłego zakończenia dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz